Wiadomo , nasza pasja fotografowania powoduje ,że chcemy się zbliżyć do ptaków. Najłatwiejszym sposobem jest dokarmianie i przyzwyczajenie ptaka do miejscówki. Ale czy to jest zdrowe dla ptaka ? Większość ornitologów jest przeciwna dokarmianiu. Ptak powinien sobie sam poradzić i nauczyć się pozyskiwać pokarm. Chyba ,że mamy do czynienia z bardzo srogą zimą. Zacznijmy od drapieżników. Wywalanie dużej ilości mięsa pod budy w temperaturach powyżej zera stopni. Czyli w takie dni jak teraz , gdzie pokarmu dla myszołowa pod dostatkiem a mięso pod budą szybko się psuje. Zepsute mięcho pleśnieje i zielenieje co powoduje choroby , nie mówiąc już o nawykach ptaka , który zamiast polować , czeka na łatwe jedzenie pod budą. Rodzaj mięsa też jest ważny.
Rozwieszanie skórek słoniny . Pokarm sikorek i dzięcioła. Jeżeli już rozwieszamy to surowe i w mroźne dni. Teraz jeden dzień i zamiast pomóc to szkodzimy ptakom gdy na drzewie zostanie wiszący śmierdzący płat skóry wieprzowej. Nigdy nie wywieszajmy skór z boczku pieczonego, wędzonego czy gotowanego. Wszelkie przyprawy , czy sól szkodzi ptakom.
Dokarmianie drobnicy. Też powinno się zacząć , gdy już napada śniegu i mróz ściśnie . Dokarmianie powinno być regularne i odpowiednim ziarnem. Nigdy nie wywalajcie pieczywa do karmników. Chleb też powoduje różne choroby i biegunki u ptactwa.
Ten sam chleb nie jest wskazany dla ptactwa wodnego.
Można tu pisać i pisać i się sprzeczać . Myślę ,że temat dobry do dyskusji i każdy swoje dwa grosze może tu wypowiedzieć .
Pozdrawiam.
Zgadzam się co do joty z tym co napisałeś.
Sama dokarmiam, jak jest opór zimno lub jest masa śniegu/szadzi.
Poza tym, jak już zaczniemy - nie przerywamy. Czasem ptak o resztkach sił leci właśnie do naszego karmika wiedząc, że zje.
Drugą sprawę stanowi rzeczywiście pozyskiwanie obiektu fotografowania poprzez wywalanie kupy mięcha oraz przesadne sypanie różności dla drobnicy...
Ja generalnie za tym nie jestem. To ingerencja zbyt duża, i mijająca się z dokarmianiem.
Może dlatego nie podniecają mnie gigabajty zdjęć myszaków zimowych...
Zawsze byłem przeciwnikiem podkarmiania,ale jak się chce miec drapola to z reguły innej możliwości nie ma
Jeśli chodzi o mnie to do budy mam około 250 metrów a co za tym idzie możliwośc codziennego podkarmiania - wyrzucam około 1 kg mięsa rano i do południa nic nie zostaje więc padlina nie ma czasu się zepsuc - taka ilośc nie nasyci okolicznej populacji Myszaków czy Kruków.
Jeśli chodzi o drobnicę,nie dokarmiam wcale.
Skoro zaczęliście ten temat, a turbol nawet wspomina o drobnicy i dokarmianiu chlebem, to dodam garść wiadomości ...
Znane w Warszawie Stołeczne Towarzystwo Ochrony Ptaków (STOP) - to samo, które wraz z Panią Evą Stets - rozpoczęło akcję przeciwko zabijaniu na Cyprze ptaków migrujących, w 2011 r. zajęło się aktywnie sprawą dokarmiania ptaków.
Co mi się spodobało? To, że kampania ma hasło "Dokarmiaj ptaki mądrze?". Nie żeby nie dokarmiać, bo to walka z wiatrakami. Od maleńkiego do stareńkiego - każdy chce i myśli, że może - dokarmiać wróblaki oraz ptaki pływające (w mieście - krzyżówki i łabędzie nieme, czasami łyski i oczywiście mandarynki warszawskie). Dokarmiać, ale z głową. Tak, żeby ptakom rzeczywiście pomóc, a nie zaszkodzić.
Władze m.st. Warszawy przyznały dofinansowanie akcji STOP. Wyprodukowano plakaty (format A3) i ulotki (format A5). Tekst prosty, łatwy i czytelny dla każdego. Co do ulotek - to może za gęsto i za małą czcionką jak dla oczu starszych ludzi. Ale plakacik - ekstra!
Ulotki i plakat zawierają wyliczankę najważniejszych zasad dokarmiania, o których wszyscy tu piszecie, a głównie:
1) żywność dostosowana do potrzeb ptactwa, najlepiej ziarna, rozdrobnione warzywa gotowane bez soli i przypraw, pokarm kupowany w specjalistycznych sklepach dla zwierząt, wszystko świeże i w małych porcjach, żeby nie leżało i nie psuło się,
2) chleba i bułek jak najmniej, a ptactwu pływającemu - wcale, bo szkodzi!
3) dokarmianie zacząć jak nadejdą mrozy, śniegi, będzie już poważna zima - a to szczególnie dlatego, żeby ptactwu, które powinno odlecieć, nie przeszkodzić w podjęciu tej decyzji,
4) dokarmiać regularnie, stale, bez przerw - na co zwróciła uwagę słusznie Birdwatcher,
5) nie kończyć za wcześnie dokarmiania wiosną; słońce i odwilż nie jest gwarancją dostatku pokarmu; nie ma jeszcze insektów, nic nie kwitnie, nie ma co jeść - ptaki, jeśli się zaczęło, trzeba karmić nadal ...
W ulotkach napisano, jaki pokarm dla jakich ptaków
Moim zdaniem super akcja! Oczywiście, odpowiedziałam na apel STOP i zgłosiłam sie do roznoszenia ulotek i zawieszania plakatów w sklepach dla zwierząt, w domach kultury, przychodniach. Wiele ulotek wręczyłam spacerowiczom dokarmiającym ptaki bułami w parkach. Zostawiałam ulotki w środkach komunikacji, na przystankach (ludzie czytają z nudów), w metrze, w sklepach, no gdzie się dało.
Może kilka osób zastanowi się i zrezygnuje ze złych obyczajów, a ptakom wyjdzie to na zdrowie.
Hanka, super sprawa. To jest walka z wiatrakami... ja sama zwracam uwagę ludziom - ulotka fajna i czytelna - oby spełniła swoje zadanie.
Haniu gdzie mogę się zgłosić ewentualnie po ulotki? Z chęcią udostępniłabym je u siebie;)
(tylko nie pisz mi że w STOPp - bo nie wiem gdzie to;) - jestem niezrzeszona przyrodniczka i nie znam adresów...)
Ja zaczynam dokarmianie jak spadnie śnieg.Najpierw dobrze się przygotowuje do zimy,wiem ile mniej więcej schodzi mi zboża na zimę i tego się trzymam.
Obecnie mam juz zapas 120kg słonecznika,120kg pszenicy i czekam na 100kg kukurydzy.Tak wiec jak mam wszystko u siebie to wiem,że mogę podjąć się dokarmiania.
dokarmiam w lesie i na podwórku regularnie nawet jak jestem chora czy jest zamieć to idę,nie mam dalego.Słonecznik podaje w karmniku zrobionym z butli 5l,tak wiec jest zabespieczone przed zamakaniem.Załatwiam też kostke siana pod paśnik no i mam 3 worki żołędzi zebrane w parku,gdzie i tak trafiłyby na wysypisko.
Karmie dotąd,dokąd słonecznik zostanie przez dłuzszy czas w karmniku,zazwyczaj połowa kwietnia czasem wczesniej zależy od tego kiedy wiosna zawita:)
Człowiek zabrał duzo terenów,na których ptaki mogły sie stołować,dlatego mysle że powinno się pomagać nie koniecznie dokarmiając ale sadząc rośliny i drzewa,które będą zimą pozywieniem dla ptaków.
Monia ;) ładny zapas.
Dla mnie zasada jest prosta, zaczynasz karmić to rób to do końca. Czyli, aż zejdą sniegi w marcu. Drapole od jutra karmie, nawet znalazłem królika przy drodze zabitego dziś, to jutro wrzuce. Mieszkam w terenie gdzie dużo zwierzyny pada pod kołami samochodów, to nawet jak nie foce, to wrzucam im tam je. Jak sprzątałem wczoraj, to było pełno kosci z tamtego roku .
Bardzo ciekawy temat, dorzucę swoje grosze
Otóż ze wszystkim absolutna zgoda poza jednym punktem:
,,Zaczynać gdy spadnie pierwszy śnieg/ gdy zrobi się naprawdę zimno/ przyjdą srogie mrozy''
Otóż w książce- poradniku, który traktuję jako swoiste abecadło dokarmiania, autorstwa profesora Petera Bertholda i Gabriele Mohr, dotyczącej właśnie tego tematu jako jeden z podstawowych błędów w większości poradników dotyczących dokarmiania jest fakt zaczynania dopiero gdy rozpocznie się ,,prawdziwa zima''. Fakt ten jest mocno krytykowany i z tego co pamiętam przytoczone jest porównanie: To tak, jakby ludzie w sytuacji kryzysowej mieli martwić się o jedzenie dopiero po wyczerpaniu zapasów. W analogicznej sytuacji stawiamy ptaki, które nie wiedząc że właśnie wystawiliśmy karmnik w pierwszy dzień mrozów i dużej pokrywy śnieżnej, nie będą w stanie go odnaleźć, ani nie będą wiedziały że tam jest ziarno. Część oczywiście po pewnym czasie odkryje jadłodajnię, jednak niektóre, wyczerpane poszukiwaniami zginą z braku pożywienia.
Oczywiście Autorzy zalecają nieduże wyprzedzenie czasowe, a nie np. dwa miesiące, ale jednak zalecają.
Możecie mnie zganić ,albo poprawić . Ja zrobiłem to inaczej. Posadziłęm 1 ar słonecznika nie zbierając go. Do tego kukurydza słodka , inne jarzębiny i tarki i czarne bzy. Są też osty i inne wysokie trawy.Sianem zachęcam sarny do załatwiania się i ... nie przeszkadzam do grudnia.I przed świętami zasadzam się w puchu. Mam też lizawki dla saren i na nich ptaki siadają.
Maciek, to najlepsze co zrobiłeś ... Dajesz ptakom naturalne pożywienie. Wszystko dobrze jednak, póki śnieg tego nie zasypie. No, ale masz już swoje doświadczenia.
Jest dużo racji w tym co pisze Piotr, że z pewnym wyprzedzeniem warto postawić karmnik. Niech się ptaki przyzwyczają do miejsca. Oczywiście, instynktownie wszyscy tak robimy ...
_________________ Szanujmy ptaki żyjące w naszym mieście. Bez ptaków środowisko miejskie będzie szare i nieprzyjazne ...
Kocoor świetny poradnik W zasadzie wszystko powiedziano o zaletach i wadach diokarmiania ptaków. Ja jestem ZA dokarmianiem, robię to od wielu lat od listopada aż do wiosny, a każdy sezon to ok 8 kg mieszanek na tydzień, oczywiście równiez pokarmy tłuszczowe. Chciałem zwrócić uwagę, bo dość skromnie to wyartykułowano, by w żadnym wypadku nie wykładać pożywienia zawirającego sól Nie chcę się rozpisywać o jej wpływie na organizm ptaków,powiem krótko, sól to śmierć Haniu - świetna ta akcja STOP-u pozdrawiam wszystkich
Dobrze,że temat rusza na samym początku.Podane wyżej informacje mogą wielu ludziom pomóc przy dokarmianiu drobnicy.
A jak się sprawa ma z ptakami drapieżnymi?Czym je dokarmiacie?Wiele osób zbiera np.potrącone zwierzęta i zanosi przed czatownię.Czy nie obawiacie się,że przez przypadek możecie trafić na straż leśną i zostać posądzeni o kłusownictwo(jeżeli potrąconym zwierzakiem będzie sarna,jeleń,dzik).Czy ktoś miał nieprzyjemności z tym związane? Jak to najlepiej rozwiązać by uniknąć kłopotów?
Sam nie dokarmiam bo nie mam ani możliwości ani czasu na to.
Czy nie obawiacie się,że przez przypadek możecie trafić na straż leśną i zostać posądzeni o kłusownictwo(jeżeli potrąconym zwierzakiem będzie sarna,jeleń,dzik).Czy ktoś miał nieprzyjemności z tym związane?
Karolu straz lesna to nie straz miejska i pracują tam inni ludzie i da sie wytlumaczyc szybciej skad po co i dla czego
chociaz jak chodze z karpiami na bielika czy rybolowa to chodze z paragonem fiskalnym bo nikgdy nie wiadomo na kogo trafimy
straz lesna to nie straz miejska i pracują tam inni ludzie
Ludzie jak ludzie a w danym leśnictwie prędzej na leśniczego lub podleśniczego możemy trafić.Wiadomo stosunki z między innymi Nadleśnictwem trzeba utrzymać jak najlepsze ale wiem z własnego doświadczenia,że mogą pojawić się zgrzyty zwłaszcza we wrześniu z wiadomo jakiego powodu...Ciekawi mnie czy ktoś miał problemy z tym związane?
Z drugiej strony po obejrzeniu np filmu "czatownia w minutę" zastanawiam się jak Marcinowi udaje się uniknąć aktu wandalizmu bo konstrukcja pokazana przez niego trochę musi kosztować a ludzie lubią robić na złość.Najlepszym rozwiązaniem jest czatownia na swojej ziemi ale na to nieliczni mogą sobie pozwolić np http://www.matebence.hu/
Z jakich żródeł oprócz padliny pozyskujecie mięso(dzika zwierzyna)? Mi do głowy przychodzą np skup dziczyzny,kupno tuszy od myśliwego,czy też dobre znajomości ze strażą leśną bo to oni są odpowiedzialni za odstawienie potrąconej zwierzyny do punktu utylizacji.Jak ktoś ma jakieś doświadczenia to chętnie poczytam a w przyszłości na pewno wykorzystam.
Może inaczej-straż leśna jest wzywana do kolizji drogowych dzikie zwierzę/pojazd bo z tego co mi wiadomo odszkodowanie w takiej sytuacji płaci Nadleśnictwo/skarb państwa. Może się mylę ale tak było 5 lat temu jak jeszcze byłem w Polsce a mój niedoszły teść jest komendantem straży leśnej i wielokrotnie jeździł do takich kolizji a zabite zwierzęta odwoził do punktu utylizacji.
Mówię jak było-przepisu nie mam bo nigdy się nie zastanawiałem,że gdzieś jest inaczej rozwiązane. Jest wypadek np z jeleniem.Nam na szczęście nic się nie stało ale auto skasowane.Dzwonimy odruchowo po Policję. Przyjeżdża na miejsce robi raport wypadku i jednocześnie dzwoni po straż leśną odpowiednią dla nadleśnictwa żeby zabezpieczyła martwe zwierzę. Tak było 5 lat temu-teraz nie wiem. Zadzwonię i się zapytam czy dalej tak jest.
Pytanie jeżeli tak nie jest kogo będziemy skarżyć o odszkodowanie? Nadleśnictwo zarządza populacją dzikiej zwierzyny,musi być poinformowane o takich wypadkach chociażby dla celów statystycznych i pożniejszym wydzielaniem odstrzałów.
Odszkodowanie należy się tylko w przypadku kolizji do której doszło na drodze, która nie była oznaczona znakiem "Uwaga zwierzęta leśne".
PS>
Przypominam ,że wątek dotyczy dokarmiania ptaków !!!
WiesiekS [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-03, 21:01
Ja uważam, że nleży dokarmiać ptaki, tylko MĄDRZE. Człowiek wyrządził ptakom tyle krzywd, że teraz mamy obowiązek pomagać jeżeli chcemy nadal cieszyć sie ich widokiem. Ja osobiście już zacząłem dokarmiać i będę to robił do momentu kiedy będzie to konieczne. Pokarm kupuję w specjalistycznym sklepie, który zajmuję sie dytrybucją ptasiego pokarmu między innymi zaopatrując ogrody zoologiczne.
Marku, - dobre, konkretne.
Pamiętajcie o piciu dla ptaków! Chociażby od czasu do czasu, bo codziennie to trudne. W czasie mrozów, woda zamarza bardzo szybko i często trzeba dolewać ciepłej i rozmrażać. Ptaki bardzo potrzebują wody! Śniegiem się nie napiją ...
Chętnie poczytałabym o doświadczeniach osób, które urządzają karmienie na otwartym balkonie, w bloku. Na dodatek, kiedy na balkon przylatują gołębie! One do karmnika nie wejdą, ale urzędują pod - ciągle A jak wygląda balkon po takich wizytach (podłoga, barierki)?!!! A jak sąsiedzi reagują?!!!
To jest wyzwanie, mówię Wam!
_________________ Szanujmy ptaki żyjące w naszym mieście. Bez ptaków środowisko miejskie będzie szare i nieprzyjazne ...
Dla mnie to był problem odkąd pamiętam, ale obecnie już tak nie jest.
Moją metodę polecam wszystkim borykającym się z problemem gołębi bądź krukowatych w karmniku dla drobnicy. Na karmnik stojący na wbitym w ziemię dość twardym pręcie nakładam tzw. kosz na liście. Nie wiem jak to wygląda u Was, ale u mnie w ogrodzie, a właściwie w szopie na narzędzia są takie dość duże kosze druciane na liście, których używał jeszcze mój dziadek gdy w okolicy było znacznie więcej drzew liściastych i trzeba było te liście jakoś transportować. Teraz część drzew wycięto, więc kosze nie sa tak często używane i posłużyły mi w ochronie głównego karmnika przed większymi ptakami. Kosz ma wymiary pół na pół na pół metra i jest okrągły. Nakładam go na karmnik tak, że rogi daszku zaczepiaja się o zmniejszające oczka i gotowe. Przez oczka koszyka może przecisnąć się wróbel, mazurek, dowolny łuszczak, sikory, nawet grubodziób. Bez jakiegokolwiek problemu. W oczkach ptaki często przesiadują - na różnych wysokościach tychże oczek, tak więc w sumie w karmniku może zmieścić się naraz do stu ptaków!
Oczywiście zazwyczaj siedzi naraz po dwadzieścia, trzydzieści, nie więcej. Gołąb ze względu na swe gabaryty nie skorzysta z karmnika, chyba że z tego co spadnie na ziemię, a o to się już nie martwię, bo w największe mrozy drobnica wespół z gawronami, kawkami i gołębiami szuka na ziemi ziaren i ma oczywiscie jeszcze do dyspozycji karmnik. Mi pasuje, wróblakom też
Piotrze, dobre rozwiązanie. Świetnie sobie poradziłeś.
Jednak to jest rozwiązanie problemu gołębi - w ogrodzie, parku, na działce ... Maluchy siedzą pod koszem, duże ptaki - zbierają na dole, to co tam spadnie.
Na balkonie to nic nie daje. Chodzi o to, żeby gołębie w ogóle nie przylatywały. Jak napisałam, do karmnika nie wejdą, bo dla nich niedostępny, ale chodzenie pod oznacza co najmniej dwie sprawy niekorzystne:
- napaskudzenie każdego dnia na podłodze balkonu ( i jak to sprzątnąć? lać wodę, myć mopem i wylewać poza krawędź balkonu?!!! ścieka wtedy do sąsiadów. Nosić brudy do domu? No - nie!
- straszenie nowych, małych przybyszów. Gołębie wysiadują na barierce w oczekiwaniu na to, co wypadnie z karmnika wiszącego przy daszku balkonowym; kiedy coś spada, rzucają się w dół z łopotem skrzydeł; wszystkie długo oczekiwane czyżyki, grubodzioby a nawet dzwońce - odlatują ...
Wiecie, kiedy to piszę, dochodzę do wniosku, że sprawa jest nierozwiązywalna.
Karmnik musi być poza balkonem, np. na kołku wbitym w grunt. I tam sobie będą żerowały maluchy, a duże - pod.
Tyle, że ja już nie będę ich mogła podglądać z okna
_________________ Szanujmy ptaki żyjące w naszym mieście. Bez ptaków środowisko miejskie będzie szare i nieprzyjazne ...
Prośba do wszystkich fotografujących , by teraz , gdy są przeloty małych ptaków nie dokarmiali. Sikory czy zięby są dość leniwe i gdy zobaczą karmnik pełen dobrych nasion potrafią zostać i już nie polecieć dalej. Także ten okres odpuśćmy z sypaniem ziarna . I tak spora część zostanie ptaków , a zima u nas jest dość ciężką porą do przeżycia dla nich.
Dołączył: 14 Wrz 2012 Posty: 80 Skąd: Olza, Dolina Górnej Odry
Wysłany: 2012-10-16, 11:45
Mam dostęp do drobiu z dwóch bardzo dużych ferm, gdzie tygodniowo tuczone kury padają na zawał w setkach, tysiącach nawet. Proszę mi powiedzieć czy takie zawałowe kury które od razu lub do dwóch godzin są umieszczane w zamrażalce nadają się do dokarmiania zimą drapoli? Pracuję w sklepie gdzie sprzedajemy pokarm dla ptaków. Mieszanki zimowe, pyzy, słonecznik pszenicę itp więc tego przez całą zimę na pewno mi nie zabraknie, zapasów nie muszę robić.
Proszę mi powiedzieć czy takie zawałowe kury które od razu lub do dwóch godzin są umieszczane w zamrażalce nadają się do dokarmiania zimą drapoli?
Cała historia, Adamie, to jakiś horror! Co tam za warunki mają do życia te tuczone biedactwa?!!! To chyba nienormalne, żeby kury padały tysiącami na zawał?!!!
Piszesz, że zaraz po stwierdzeniu ich zejścia, ładowane są do lodówek. Po co? Na sprzedaż do supermarketów lub do tanich barów szybkiej obsługi? Czy do normalnego handlu? Co się dzieje z tymi tysiącami kur, które padły na zawał serca?
Skoro zacząłeś Adamie, to proszę o więcej informacji ...
Czy to nie wymaga interwencji jakiejś przyrodniczej organizacji, Sanepidu, weterynarzy?
Z pewnością takie kury nadają się do karmienia drapoli i pewnie wszyscy, którzy fotografują te ptaki, korzystają z tego ...
_________________ Szanujmy ptaki żyjące w naszym mieście. Bez ptaków środowisko miejskie będzie szare i nieprzyjazne ...
Dołączył: 14 Wrz 2012 Posty: 80 Skąd: Olza, Dolina Górnej Odry
Wysłany: 2012-10-17, 18:27
Jak już pisałem są to ogromne fermy, takie kury idą do utylizacji a te świeższe jak ktoś chce są umieszczane w zamrażalce/ chłodni sam nie wiem. W jednej z nich pracuje mój znajomy(znam go bardzo krótko) i twierdzi że jest tyle padniętych ale czy to prawda czy czasem nie przesadza tez nie wiem. Spróbuje dowiedzieć się więcej, jutro przyjeżdża do mnie do pracy własciciel kurników bo ma u mnie w naprawie trochę sprzętu ogrodniczego, spróbuję niewinnie się wypytać, nie chcę robić zamieszania opierając się tylko na plotkach.
Haniu tylko na samej fermie kur niosek niewielkiej w ciagu tygodnia moze pasc okolo 30 os
przy duzych fermach przy ich trybie dokarmiania moze byc tak jak pisal Adam
wiem ze przynajmniej u mojego znajomego takie kury trafiaja do utylizacji bo musza
co robia inni to roznie jedni zakopuja gdzies w polach inni rozdaja je fotografom :)co jest w jednym i drugim przypadku niedozwolone ale lepiej jak sie tak dzieje niz jak sugerujesz moglo by to trafic do sklepow
Dołączył: 14 Wrz 2012 Posty: 80 Skąd: Olza, Dolina Górnej Odry
Wysłany: 2012-10-19, 18:56
Ok dowiedziałem się nieco więcej. Ferma mieści 18 tyś. kur.. Czy ta ferma jest duża? Zależy dla kogo, dla mnie tak. Hodowla jednego takiego rzutu trwa 6 tygodni. Przez te 6 tygodni przeważnie pada 2-3% kur, podobno raz zdarzyło się że aż 5% padło. Wszystko zależy od rzutu, więc nie są to setki czy też tysiąc martwych kur na tydzień tylko na 6 tygodni. Padnięte kury muszą iść do utylizacji, ale po znajomości bierze jakaś sąsiadka dla psów i kotów no i ja jestem potencjalnym nabywcą. A czy drób ten idzie na sprzedaż do sklepów to wątpię.
Dziękuję Adamie. Pytałam, bo nie wiem, nie znam się na tym.
Przerażają mnie takie informacje. Pewnie każdego normalnego człowieka szokuje to, że kury padają bo dostają zawału (lub innych chorób). Nie ma się ani wiedzy, ani nawet wyobraźni, jak tam jest.
Czy to jest możliwe, żeby poprawić sytuację? Czy coś trzeba poprawiać? Też nie wiem ...
Aż lepiej sobie nie wyobrażać ...
Psy, koty i drapole też muszą jeść. Dobrze, że jest coś dla nich ...
_________________ Szanujmy ptaki żyjące w naszym mieście. Bez ptaków środowisko miejskie będzie szare i nieprzyjazne ...
Ja ostatnio oglądalam program "brudna robota" to pokazywali jak zbierali padłe indyki z fermy i na kompostownik dawali a potem po "przerobieniu" pakowali jako nawoz do ogrodow.nic nie mowili o badaniach pod katem chorob a co za tym idzie nie widomo co potem z takim nawozem trafia do naszych ogrodow i jak zatrowa rosnące tam warzywa.
ale co mnie ostatnio ciekawiło.Zasada nie dokarmiania ptakow z produktami z dodatkiem soli(oczywiście tego nie robie i jestem przeciw)ale co z ptakami,ktore pija wode morska?przeciez wiele ptakow"siedzi" na morzu i na wodach slodkowodnych.
Napęd słonecznikowy- przeciętna bogatka, która waży ca 20 g zużywa około 1 dżula energii na to, by unieść się na wysokość 5 m z ziarnem słonecznika w dziobie, pokonując grawitację, opór powietrza i zużywając energię na obranie ziarenka. Z tegoż ziarenka uzyskuje ca 2400 dżuli energii (dane wg szwedzkiego livsmedelsverket- 100g słonecznika zawiera 2 437 000 dżuli), a przeciętne ziarenko waży 0,1 g.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach